Aktualności
Świąteczny tramwaj MPK wyjechał po raz dziesiąty
Każdego roku 6 grudnia na ulice Krakowa wyjeżdża wyjątkowy tramwaj. Trudno go nie zauważyć, bo nie ma takiego drugiego. Udekorowany świątecznymi ozdobami wiezie święcące życzenia, które MPK S.A. w Krakowie składa wszystkim mieszkańcom. I tak już od 10 lat. Pierwszy taki wyjazd miał miejsce 6 grudnia 2013 r. Wówczas świąteczne barwy i wyjątkowy wystrój przypadł tramwajowi typu E1, o numerze 101. W ostatnich latach ze względu na coraz większe zainteresowanie i z każdym rokiem rosnącą popularność akcji prowadzonych w tramwaju, świąteczne ozdoby trafiają na wagon typu NGT6 o numerze RP650. Dzięki temu, że jest on dłuższy i ma ponad dwa razy więcej miejsc siedzących, może sprostać realizowanym w nim zadaniom.
Świąteczny tramwaj oprócz życzeń, ma też swoją misję, a w ostatnich latach nawet nie jedną. Już podczas swojego pierwszego kursu zabiera na pokład wyjątkowego gościa, bo samego św. Mikołaja. Święty ów, udaje się do Urzędu Miasta, by tam z rąk Prezydenta Krakowa odebrać specjalny list i podarki dla dzieci, które w tym czasie przebywają w szpitalu im. S. Żeromskiego. Mikołaj wraz z pomocnikami udaje się do świątecznego tramwaju, który akurat wtedy podjeżdża na przystanek „Plac Wszystkich Świętych”. Towarzyszą mu pomocnicy, którzy chcąc naśladować świętego przebierają się w mikołajkowe stroje. Z każdym rokiem ich przybywa, bo zawsze jest ich tylu, ile lat liczy nasza Firma. W tym roku było ich aż 148!
Również, w tym roku, już po raz siódmy z rzędu Mikołaj prezenty zawiózł do Szpitala im. Stefana Żeromskiego. Jak zwykle dzieci witały go z ogromną radością i entuzjazmem. Te krótkie chwile i prezenty, pozwoliły im choć na chwilę zapomnieć o chorobie. Twarzyczki dzieci rozjaśniły się uśmiechem, a co za tym idzie również stroskane twarze ich opiekunów.
To jednak nie koniec misji Świętego Mikołaja. Po wizycie w szpitalu wrócił on do swojego tramwaju i tam przez kilka godzin spotykał się z pasażerami. Dla najmłodszych miał słodki prezencik, dobre słowo i radę. Chętnie też pozwalał się sfotografować, by pamięć o nim w ten sposób utrwalona, mogła przetrwać cały rok, aż do kolejnej jego wizyty.